Ta delegacja była dla mnie wyjątkowo stresująca… Nie dlatego, że bałam się tego, co mam robić, bo o to się nie boję, jestem dobra w swojej pracy i zawsze daję radę, mimo rocznej nieobecności. No właśnie, ta roczna nieobecność i ten stres towarzyszący minionej delegacji mają wspólny mianownik, a jest nim moja słodka Marysia, która przyszła na świat niecałe dwa lata temu, i jak to mają w zwyczaju małe dzieci, wywróciła mój świat do góry nogami! Ale tylko w tym pozytywnym sensie oczywiście!!! 🙂

Dłuuugo, oj, długo zastanawiałam się, czy przyjąć to zadanie związanie właśnie z delegacją do Oświęcimia. Jako mamie z małym dzieckiem, które nie ma więcej niż 4 lata, przysługuje mi oczywiście prawo odmowy wyjazdu służbowego, a żeby pojechać, muszę wręcz podpisać taką deklarację, że nie skorzystam z tego prawa. Ale ja uwielbiam moją pracę, przez rok na macierzyńskim, niesamowicie szczęśliwa tym faktem, żeby nie było, i tak tęskniłam za pracą. Taką już mam naturę, że bez tego żyć nie mogę, spełniam się, realizuję, a to przecież takie ważne! Mamą też uwielbiam być, nie ma nic lepszego niż chwile spędzone z Marysią, każda minuta jest taka cenna. Dlatego miałam spory problem z podjęciem decyzji… Jak to tak – mama w delegacji, a małe dziecko w domu? Mój mąż – złoty człowiek, złoty ojciec, ale jednak nie był jeszcze z małą sam dłużej niż jeden wieczór. Nigdy nie opuściłam Marysi nawet na jedną noc, a tu tydzień?! Nie cały oczywiście, od piątku do poniedziałku, ale jakby nie było, to sporo czasu…

 

Mama wyjeżdża za pracą, a dziecko zostaje z tatą

Porozmawiałam z Mariuszem (mężem), przedyskutowaliśmy wszystkie za i przeciw. On bardzo dobrze wiedział, że mimo wszystko mam ogromną ochotę przyjąć to zlecenie wyjazdu, wiedział, że jest mi to bardzo potrzebne. Dlatego zdeklarował się, że on w tym czasie weźmie wolne i spędzi z Marysią cały tydzień i stanie na głowie, żeby mała ani przez chwilę nie odczuła braku mamy. Ufam mężowi jak nikomu innemu i wiem, że da radę, że to nie takie puste gadanie, ale że on naprawdę tak zrobi.

Z racji, że postanowiłam, że jadę, poprosiłam szefa, żebym mogła sobie sama wyszukać miejsce, w którym będę spała. Pomyślałam sobie, że skoro te kilka dni i tak będę z dala od rodziny, od tony domowych obowiązków to… może wykorzystam ten czas na maksa, tak tylko i wyłącznie dla siebie? Może przeczytam jakąś książkę albo dwie? Może wypiję sobie lampkę wina albo dwie? Może pójdę wcześniej spać godzinkę albo dwie? 🙂 No i znalazłam sobie takie miejsce. Z dala od Oświęcimskiego zgiełku, niby blisko, a jednak daleko… 🙂

– Pracoholiczka z Poznania

 

Masz pytania albo chcesz zarezerwować nocleg? Skontaktuj się z nami!

Komentowanie zostało wyłączone.