Z czym kojarzy Wam się Oświęcim? Założę się, że w pierwszej kolejności pomyśleliście o Muzeum Auschwitz. Dopiero później przyszło Wam na myśl, że to całkiem ładne miasto, które leży w województwie małopolskim i w którym mieszka prawie 40 tysięcy mieszkańców. Nie sądzę jednak, że pomyśleliście o tym, że Oświęcim otrzymał prawa miejskie pod koniec XIII wieku ani że przez miasto przepływa rzeka Sola. O nie, z tego Oświęcim nie jest znany…
Auschwitz-Birkenau, czyli punkt obowiązkowy każdego dorosłego człowieka
Muzeum Auschwitz, którego nazwa jest niemieckim odpowiednikiem polskiej nazwy Oświęcim, to nie tylko punkt obowiązkowy do zwiedzenia, jak jesteś w pobliżu Oświęcimia. To moim zdaniem również punkt obowiązkowy na liście do zwiedzenia każdego Polaka, każdego Europejczyka, uważającego się za oczytanego, a nawet każdego mieszkańca świata, mającego ogólne pojęcie o historii. Bez znajomości tej historii, zwiedzanie może być bezcelowe. Może być, ale nie musi, bo równie dobrze można zaczynać od tyłu – najpierw poznać to miejsce, a dopiero potem zacząć zagłębiać się w jego historię. Każdy ma swoją drogę do wiedzy.
Podobno dzieci z małopolski i śląska, a może jeszcze z kilku innych okolicznych województw, przyjeżdżają na obowiązkowe wycieczki szkolne w ramach historii, by zwiedzić były obóz koncentracyjny w Oświęcimiu. Ja natomiast pochodzę z wielkopolski, a tam takich wycieczek nie organizowano, albo przynajmniej nie w mojej szkole, i przy żadnej innej okazji nie miałem jeszcze sposobności zwiedzić tego miejsca. Więc jako młody dorosły mam całkiem niezłą lukę w edukacji do nadrobienia…
Wzięło mnie na przemyślenia, a tymczasem przyszła wiosna, a razem z nią ładna pogoda i chęć na to, by wyrwać się z domu. Parę miesięcy temu było dosyć głośno na ten temat, dlatego wymyśliłem, że w tym roku zamierzam uzupełnić swoją wiedzę z zakresu historii i w końcu zwiedzę Muzeum w Oświęcimiu. Udało mi się do tego też zachęcić grupę znajomych, którzy podobnie jak ja, nigdy wcześniej tam nie byli. Skrzyknęliśmy się na weekend i wyjechaliśmy. Bez większego planowania z wyprzedzeniem, totalny spontan, a jedyne, co było określone to cel. Spakowaliśmy potrzebne rzeczy, przygotowaliśmy samochód (jeszcze na szybko wymienialiśmy opony na letnie i nowe wycieraczki, bo poprzednie od mrozu się pokrzywiły) i wyruszyliśmy w trasę.
Nie planowaliśmy dokładnie, gdzie będziemy spali ani co zamierzamy na miejscu ze sobą zrobić. Już od kilku lat wszystkie wspólne wyjazdy organizujemy na takim spontanie, co zazwyczaj wygląda tak:
– Ej stary, co robisz dzisiaj wieczorem?
– A nic, a co masz?
– Nie wiem, jedziemy nad morze?
I takim właśnie sposobem lądujemy na kilka dni nad morzem. Nam, facetom niewiele trzeba, żeby się zorganizować do wyjazdu. Nie trzeba wiele planować ani pakować czy szykować, bo gdziekolwiek byśmy nie pojechali, to wszystko jest na miejscu i zawsze sobie jakoś poradzimy. Nawet kiedyś w sezonie pojechaliśmy nieplanowanie na Chorwację i dostaliśmy genialny nocleg, mimo że Polacy już w marcu mają problem coś zarezerwować. Także my się nigdy nie martwimy na zapas i idziemy na żywioł, a zazwyczaj nawet całkiem nieźle na tym wychodzimy. ? Zresztą takie wyjazdy-niespodzianki są zawsze najlepsze!
Spontaniczny wyjazd edukacyjny do Oświęcimia
Tym razem też tak było i na wyjazd do Oświęcimia zdecydowaliśmy się z dnia na dzień. Jasne, że pisałem wcześniej, że wszystko już od jakiegoś czasu planowałem, ale konkretny dzień wyjazdu, czyli że będzie to akurat ten piątek, ustaliliśmy w czwartek dzień wcześniej. O takiej porze roku w pracy też luźniej i inni nie biorą urlopów, więc z naszym dniem wolnym nie było problemu, mimo że brany był tak jakby na żądanie. Dobrze, że rodzice Stefana (tak na serio to Sebastian, ale jakoś utarło się, że Stefan) mają warsztat samochodowy, to mogliśmy na szybko przygotować auto.
Podróż w piątek rano minęła szybko i bez problemów, nie wpakowaliśmy się w żadne korki weekendowiczów jadących na południe. W pierwszej kolejności udajemy się w stronę obozu, w myśl zasady, że najpierw obowiązki, a dopiero potem przyjemności. Przyjeżdżamy na miejsce, parkujemy i już znajdujemy się pod najbardziej rozpoznawalnym symbolem muzeum – bramą główną z cynicznym napisem „Arbeit Macht Frei”. Jakie mieliśmy odczucia po zwiedzaniu Auschwitz-Birkenau? Przede wszystkim przerażenie… Jest to niesamowicie wstrząsające przeżycie, które uczy pokory, a o historii powie nam o wiele więcej niż jakikolwiek podręcznik.
Utwierdziłem się w przekonaniu, że każdy dorosły człowiek powinien to miejsce odwiedzić chociaż raz. Co do młodzieży nie jestem do końca przekonany, bo po niektórych zwiedzających było niestety widać, że nie potrafią zachować powagi ani okazać należytego szacunku. To zostawiło pewien niesmak. My, chociaż też jesteśmy wyluzowani i wygłupiamy się praktycznie cały czas, zwiedzaliśmy to miejsce w ciszy i zadumie, trawiąc to wszystko we własnych głowach.
Po zwiedzeniu muzeum musieliśmy trochę odpocząć psychicznie i fizycznie. W dodatku byliśmy już nieźle głodni, dlatego wybraliśmy się do centrum Oświęcimia. Pizza jest zdecydowanie naszym ulubionym żarciem, wiec nie musieliśmy długo debatować, żeby osiągnąć porozumienie co do tego, gdzie będziemy się stołować. Czekając, aż nasza pizza się upiecze, zorientowaliśmy się, że jest już prawie szósta, a my nie mamy jeszcze nagranego miejsca do spania. No to szukamy. Pytamy oczywiście dobrego wujaszka Google, co nam może zaproponować w okolicy. Kilka opcji jest, ale albo:
– jest za drogo (chyba by mnie pogięło, żeby stówę za nocleg wydać),
– brakuje wolnych miejsc (czy to jakiś specjalny weekend, że wszyscy zjeżdżają do Oświęcimia?!).
No i wyszło na to, że myśl o spaniu gdzieś w centrum musimy porzucić, chyba że zanocujemy w aucie. Była to dla nas jakaś możliwość, ale jednak ostateczność, bo wtedy musielibyśmy następnego dnia wracać do domu, a skoro już przejechaliśmy taki kawał drogi, to chcielibyśmy zostać na jeszcze jeden dzień i pooglądać okolicę. Szukamy dalej, tym razem wychodząc już poza centrum miasta. Natrafiamy na cos takiego ja tanie noclegi pracownicze. Hmm, a to ciekawe. Kumpel dzwoni do babki i się pyta, czy jak nie jesteśmy tutaj służbowo, to czy możemy się kimnąć. No i mogliśmy. Był dostępny pokój, w sam raz dla nas, a cena okazała się całkiem przystępna. Był tylko jeden minus… Trzynaście kilometrów od Oświęcimia, a to oznacza, że ktoś będzie musiał być kierowcą… ;-P
Zjedliśmy pizze i pojechaliśmy na nocleg obczaić, jak sytuacja wygląda. No i wyglądała całkiem nieźle. Dom niczego sobie, pokoje w porządku. Zostawiamy rzeczy i wracamy do centrum, bo wieczór się zbliża. Pozostała jedynie kwestia, kto dzisiaj będzie Janem i odwiezie wszystkich do domu? Niech zatem rozstrzygnie najbardziej sprawiedliwa wyrocznia, czyli „Kamień, nożyce, papier”. I… na szczęście nie padło na mnie! 😀 Szoferem wieczoru zostaje Damian. Na początku próbował jeszcze walczyć, górę wzięły niedowierzanie i bunt. Upierał się, że damy radę pieszo zrobić te trzynaście kilosów… Ale nie daliśmy się tak łatwo namówić! 😛
Także wieczorem poznaliśmy Oświęcim z jego rozrywkowej strony, rano natomiast doceniliśmy Osiek, w którym spaliśmy, za to, że jest cichy, spokojny… w sam raz na to, aby przetrwać poranny ból głowy. Gdy już trochę nam minęło, ruszyliśmy w drogę ogarnąć sobie jakieś śniadanie. Znowu oczywiście prowadził Damian, ale na kolejne losowanie przed wieczorem miał obiecany immunitet.
Zrobiliśmy sobie wycieczkę krajoznawczą w kierunku Energylandii. Dopiero tutaj uświadomiłem sobie, jak bardzo to jest blisko. W sumie taki paradoks – najsmutniejsze i najweselsze miejsce w Polsce dzieli zaledwie 30 kilometrów.
Nie planowaliśmy wchodzić do Parku, chcieliśmy tylko zobaczyć, jak to wszystko wygląda z zewnątrz, żeby w miarę ocenić, czy warto tu przyjechać. I chyba warto, ale wtedy na pewno w piątek trzeba się położyć spać na trzeźwo. XD
Pojeździliśmy trochę po okolicy, dużo tu jeziorek, a w zasadzie to chyba stawów hodowlanych. Podobno te strony słyną z karpia i właśnie można sobie taką rybę tutaj samodzielnie złowić. Pewnie ojcu by się spodobało, ale mnie już niekoniecznie, bo dla mnie karp to po prostu jedna z potraw na stole wigilijnym. Po drodze trafiliśmy jeszcze na coś takiego jak Resort Molo w Osieku, a tam całkiem fajny hotel, też jeziorko, tytułowe molo i rowerki wodne. Wygląda spoko.
Po krótkiej objazdówce wylądowaliśmy znowu w centrum Oświęcimia. Powłóczyliśmy się trochę i poszliśmy zwyczajnie na piwo. I zostaliśmy na mieście już do wieczora, bo w zasadzie fajnie się siedziało. Na obiad znowu pizza – ale jesteśmy monotematyczni… Wieczór miał tylko jeden, ale za to zasadniczy minus, bo to tym razem na mnie padło szoferowanie… ? Ale okazało się, że mam całkiem niezły dar przekonywania i udało mi się namówić resztę, żeby zaopatrzyć się w monopolu i wrócić do pensjonatu na nocleg i tam dokończyć wieczór, może z jakimś filmem. Dzięki temu też mogłem się napić, ale nie za wiele, bo bycie kierowcą w sobotni wieczór oznaczało również bycie kierowcą na powrót w niedzielę. Kumpel stracił kiedyś prawko na dwa lata za jazdę na kacu, a ja nie zamierzam nawet ryzykować, bez jaj.
W zasadzie dosyć szybko minął nam weekend w Oświęcimiu. Szybko go wymyśliliśmy i szybko go spędziliśmy. Cel wycieczki osiągnięty, obowiązkowe zwiedzanie Muzeum Auschwitz zaliczone. To miejsce długo będzie mnie prześladować, a niewykluczone, że będzie również powracać w koszmarach sennych. Bo naprawdę nie potrafię i nawet nie chcę próbować wyobrazić sobie, jaki koszmar przeszli wszyscy ludzie skazani na obóz. Cieszę się, że byłem w końcu w tym miejscu i traktuję to, jako cenne doświadczenie i prawdziwą lekcję historii.
Zwiedzanie Muzeum Auschwitz – najcenniejsza lekcja historii
Mimo że w Oświęcimiu znajduje się najsmutniejsze miejsce w Polsce, to mieszkańcy tego miasta są bardzo pozytywni. W trakcie weekendu spotkaliśmy wielu fajnych ludzi, począwszy od kelnerek i barmanów, a na pani z noclegów pracowniczych kończąc. Zresztą do tej pani numer sobie zostawimy, bo wydaje mi się, że przyjedziemy tu wkrótce, żeby zaliczyć w końcu nasz polski park rozrywki! Więc, drogi Oświęcimiu, do zobaczenia znów!
– Marek
Masz pytania albo chcesz zarezerwować nocleg? Skontaktuj się z nami!
Comments are closed.