Kilka wieczorów w Oświęcimiu – jak je spędzić zimą?

W tym tygodniu byłam na wyjeździe służbowym w Oświęcimiu. Od poniedziałku do czwartku. Trochę długo. Co tu robić wieczorami w takim miejscu, gdy za oknem szaro, buro i ponuro? No, trzeba sobie jakoś ogarnąć te kilka dni.

W poniedziałek towarzystwo z pracy zaproponowało wspólne drinki w celu integracji „delegatów”. Czy ja w ogóle chcę się integrować ze wszystkimi? Niekoniecznie, ale nie chcę też wyjść na odludka, więc wybieram się z wszystkimi do knajpy w centrum Oświęcimia i nawet całkiem przyzwoicie spędzam czas. No to poniedziałek mamy z głowy.

Kurcze, szkoda, że nie wiedziałam, że jest tu taki fajny basen w Oświęcimiu. Mogłam to sobie wcześniej sprawdzić, to wzięłabym strój i klapki, no ale trudno. Dlatego wtorek spędziłam na siłowni, która też była niczego sobie, chociaż nie skorzystałam ze wszystkich jej uroków, bo godzinę spędziłam trochę na bieżni i trochę na rowerku, oglądając w międzyczasie ulubiony serial na telefonie. A po niezbyt wykańczającym treningu załapałam się na saunę! Sauna w zimie to dobra rzecz! ? Przydałoby się jeszcze wieczorem w hotelu kakałko, ale nie wzięłam ze sobą, a do sklepu już mi się nie chciało wstępować, więc musiałam obejść się smakiem i zadowolić herbatą.

 

Szkoda, że wcześniej sobie nie sprawdziłam, co tu można robić

Potem przyszedł czas na środę. Tak się trafiło, że akurat wypadły Walentynki. Gdzie tu iść na obiad? O restauracji zapomnij, wszystko pewnie porezerwowane na dwuosobowe stoliki. Zostaje opcja „smaka na Maka”, ale jednak nie miałam smaka… Zresztą dzisiaj w aplikacji zniżki były tylko na kanapki z rybą, a ja nie jestem wielką fanką ryby… Musiałam więc sama coś wykombinować, odwiedziłam po drodze z pracy market i wróciłam do Osieka, gdzie mieliśmy wykupiony nocleg pracowniczy. W domu na szczęście jest ogólnodostępna kuchnia z wyposażeniem, więc mogłam szybko coś wrzucić do gara. Co tego wieczoru serwował szef kuchni? Ponieważ szef nie jest wybitnym kucharzem, na stół podano pierś z kury zalaną sosem słodko-kwaśnym ze słoika (a jak!) w towarzystwie ryżu. Dużo tego wyszło, to na następny dzień w sam raz do pudełka i do pracy na lunch.

Tak, i to była środa, a w czwartek już nic się nie działo, bo z rana pożegnaliśmy nocleg w Osieku, a po pracy pożegnaliśmy Oświęcim i jazda do domu. Delegacja minęła szybko, ale następnym razem lepiej się przygotuję i sprawdzę ciekawe rzeczy w miejscu docelowym.

– Madziara

Komentowanie zostało wyłączone.