Czyli jak instalowaliśmy się na Wichrowym Wzgórzu
Jak już pisałem wcześniej, postanowiliśmy wynająć noclegi pracownicze w Oświęcimiu poza Oświęcimiem. A -śmy, albowiem w sumie do tych noclegów pracowniczych zebrało się nas sześć osób. Po przyjechaniu na miejscu z satysfakcją stwierdziliśmy, że rzeczywistość zgadza się z ofertą, a nawet jest lepiej, niż sobie to wyobrażałem! Jako, że potrzebowaliśmy noclegu na dłuższy okres czasu, co najmniej do późnej jesieni – domki, choć kusiła ich „niezależność” niestety nie wchodziły w rachubę z powodu braku ogrzewania. Są super, ale w okresie od późnej wiosny do wczesnej jesieni. Pozostały nam zatem pokoje w budynku.
Po krótkich wewnętrznych negocjacjach i ustaleniach z właścicielką zdecydowaliśmy zaanektować jeden z apartamentów sześcioosobowych. Nazywa się Pantera. Dla nas wygodnie, albowiem z pracy wracamy dość późno i aby nie przeszkadzać innym lokatorom chcieliśmy mieć możliwość przygotowania posiłków w pokoju. A ten jest wyposażony w pełny aneks kuchenny. Łazienka jak marzenie! I mamy swój własny kawałek tarasu. Często sobie więc siedzimy na tarasie sącząc piwko i grając w karty. Generalnie jest super!
Noclegi pracownicze w Oświęcimiu
Mieliśmy własnego busa, więc dojazd do pracy i z pracy do naszych, jak się śmiejemy, na „noclegi pracownicze w Oświęcimiu” nie przedstawiał żadnego problemu, a te 10 km to było akurat tyle, aby całkowicie się dobudzić. Cena za apartament po podzieleniu na nas wszystkich okazała się być symboliczna. Lepiej chyba trafić nie mogliśmy. Co prawda, w tygodniu czasu na zwiedzanie okolic i atrakcji turystyczno-krajoznawczych jest niewiele, ale za to weekendy dla tych , którzy nie wracają akurat do rodziny, są pełne atrakcji.
Akurat trafiliśmy na okres, kiedy zarówno w Oświęcimiu w pobliskim Zatorze, jak i w samym Osieku wiele się działo. A to dni Oświęcimia, to znowu festiwal Doliny Karpia w Zatorze, czy wreszcie dożynki w Osieku. Impreza za imprezą. Jak się okazało – jakiś tydzień po naszym zjawieniu się, zawitała także do „Wichrowego Wzgórza” niezła ekipa na motocyklach. Trzy pary. Przyjechali co prawda na kilka dni, ale ich pobyt okazał się jedną wielką atrakcją. Zaprzyjaźniliśmy się serdecznie i żal było, kiedy musieli wracać do siebie aż w Lubuskie. Ale o nich napiszę w następnym odcinku. Sami także niechcący dostarczyliśmy niemałych „atrakcji”, zwłaszcza właścicielce…
Trochę głupio wyszło, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Oczywiście większość z nas pali papierosy. W pokojach z zasady palić nie wolno. Ale jak przyjedziemy późno, to głupio tak po nocy biegać po domu na fajkę przed drzwiami. Ustaliliśmy więc, że w drodze wyjątku będziemy palić w otwartym oknie, a pety będziemy wyrzucać do słoika na parapecie.
Pech chciał, ze którejś nocy słoik przewrócił się i cała żółta zawartość rozmoczonego tytoniu wylała się na elewację tworząc spory zaciek. Trochę wyczyściliśmy, a resztę na szczęście zmył deszcz. Ale obciach pozostał. Od tego czasu staramy się nie palić nawet w oknie. Pani Basia – właścicielka początkowo była trochę na nas zła, ale jak widziała ze się staramy szkodę naprawić i ze wszystko znikło po deszczu, to chyba jej trochę przeszło, bo już nie patrzy na nas z byka i jak zawsze, ślicznie się uśmiecha 🙂
Masz pytania? Chcesz wynająć nocleg pracowniczy?
Skontaktuj się z nami!
Komentowanie zostało wyłączone.